Głosy, które motywują do biegania

Podczas gdy ty, szykując się na zawody, dopiero zawiązujesz buty do biegania, oni już w pełnej gotowości czekają na starcie. Z pozytywną energią, nieodłącznym mikrofonem i sporą dawką praktycznych informacji. Bez względu na to, czy rywalizujesz na asfalcie, czy będziesz biegała/ biegał po terenie, czy należysz do elity biegaczy, czy to twój pierwszy w życiu start, spikerzy prowadzący zawody sprawią, że poczujesz się jak VIP. I zadbają o to, by chwile spędzone na starcie, a także emocje towarzyszące przekroczeniu mety na długo pozostały w twojej pamięci.

Chyba każdy, kto choć raz brał udział w imprezie sportowej, zgodzi się ze stwierdzeniem, że trudno wyobrazić sobie dobrze zorganizowane wydarzenie bez spikera, komentatora, konferansjera albo, jak mówi Wojtek Dróżdż, osoby aktywnie przeżywającej i komentującej sport. Bywa, że w świadomości biegaczy – amatorów długo funkcjonują oni tylko jako „głosy” – kompetentne, wspierające i motywujące, ale… bezimienne. I choć to pozostawanie w cieniu biegaczy i służenie im spikerzy uznają za naturalne, dziś światła kamer skierujemy właśnie na nich. Kim są komentatorzy imprez biegowych? Jaka była ich droga do tej profesji? I co to właściwie znaczy – komentować rywalizację sportową?

Na żużlu, na piachu, po lesie i po asfalcie

Wojciecha Dróżdża bardzo dobrze kojarzą pilscy i nie tylko pilscy kibice żużla i piłki siatkowej. Nie tylko z głosu – jest również autorem licznych artykułów i dwóch większych publikacji poświęconych tym dyscyplinom: Po pilsku o żużlu, Niedokończony set. Jego głos towarzyszył wielu imprezom biegowym w różnych miejscach Polski. Komentatorską przygodę zaczynał jeszcze jako uczeń, od czarnego sportu. Najpierw był łącznikiem ekipy wyjazdowej w pilskim studiu radiowym. Bardzo szybko zadebiutował na stadionie żużlowym i stopniowo oswajał jedyny w swym rodzaju, najpierw paraliżujący, jak powie mój drugi bohater, Łukasz Panfil, a potem motywujący stres wynikający z obecności tłumu. Propozycja komentowania biegów przyszła do Wojtka kilka lat po żużlowym debiucie, ze strony pilskiego MOSiR-u, organizatora cyklu biegów rodzinnych. – To są biegi rekreacyjne, żadna wielka retoryka. – mówi Wojtek – Tutaj najważniejszy jest entuzjazm i budowanie dobrej, serdecznej atmosfery.

Do historii pilskiego biegania Wojciech Dróżdż przejdzie nie tylko jako spiker, ale i twórca wspaniałego powiatowego cyklu biegów. – Akurat miałem trochę wolnego czasu w pracy. Zacząłem zastanawiać się, w jaki sposób wesprzeć lokalnych organizatorów pomniejszych imprez biegowych. Powstał pomysł, by je połączyć w jeden cykl. Wiele osób temu przyklasnęło, m.in. władze powiatu. Ta niezwykła formuła zyskała sporą popularność i utrzymywała się przez kilkanaście lat. Jedne biegi były komentowane przez przedstawicieli organizatorów, inne prowadziłem ja sam…

– Nie tylko komentowałeś, ale też zakładałeś buty do biegania i ruszałeś w trasę! Startowałeś bieg, dołączałeś do wyścigu, finiszowałeś i spikerowałeś dalej!

Mnie również zależało, by te kilometry zaliczyć!

Ze względów osobistych, sportowych i lokalnych szczególnym uczuciem darzy Wojtek pilski półmaraton. Komentował ten bieg kilka razy, zawsze budując niezwykle ciepłą i wspierającą atmosferę. Obserwował ewolucję tej imprezy jako zawodnik – od biegu na 15 km do formuły obecnej. I sportowo – biegowo, a także dziennikarsko dojrzewał wraz z nią. Jednak w tym roku to nie Wojciech Dróżdż przywita zawodników na starcie pilskiej imprezy i pogratuluje im osiągnięć na mecie, lecz… Jak się okazuje, dobrze Wojtkowi znany, serdecznie ze współpracy wspominany, dysponujący ogromną wiedzą na temat biegania, charyzmą i przyjemną barwą głosu … Łukasz Panfil.

Od biegania i pisania… do biegania, pisania i komentowania

Zanim Łukasz Panfil na dobre dołączył do grona najbardziej wyrazistych komentatorów masowych imprez biegowych i zawodów lekkoatletycznych, sam wzbogacił biegową historię o kilka świetnych osiągnięć: bieg na 10 000 m – 31:26,18,Międzyzdroje (2006; półmaraton – 1:09:42, Bratysława (2009); maraton – 2:25:43, Koszyce (2006). Z karierą biegacza bez większego żalu pożegnał się w okolicach roku 2015: Dla mnie w sporcie siłą napędową zawsze był progres. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że wiek stanowi swoisty szlaban, którego już nie przeskoczę i nie osiągnę dawnych prędkości. Znalazłem jednak znakomitą alternatywę dla biegania w postaci komentowania.

Ogromna w tym zasługa Bronisława Malinowskiego, wybitnego polskiego biegacza średnio– i długodystansowego, na temat którego książki Bronisław Malinowski. Przeszkodowiec Łukasz Panfil jest autorem. To podczas pracy nad tą publikacją mój bohater po raz pierwszy zmierzył się z rolą komentatora:

Po trzech latach pracy nad książką o Malinowskim zaproszono mnie jako eksperta do Grudziądza, rodzinnego miasta tego wybitnego sportowca, na pierwszy półmaraton jego imienia. Moja rola była ściśle określona – miałem powiedzieć coś o życiu Malinowskiego i jego dokonaniach, i tyle. Przygotowałem sobie odpowiedzi na przesłane mi wcześniej pytania (poprosiłem o nie, obawiałem się, że publiczne wystąpienie przed mikrofonem mnie sparaliżuje). Półmaraton startował w Grudziądzu, meta zaś znajdowała się w rodzinnej miejscowości Malinowskiego. Spiker zadał mi te trzy pytania, ja sobie z nimi mniej lub bardziej zgrabnie poradziłem, po czym wsiadłem do samochodu i pojechałem na metę, jako gość i obserwator. Spiker natomiast po tej mojej wypowiedzi musiał jeszcze puścić bieg, a następnie samochodem przedostać się na metę. Niestety, jego auto zablokowało się w tłumie biegaczy. Gdy do mety zaczęli się zbliżać pierwsi zawodnicy, a komentatora ciągle nie było widać, dyrektor biegu błagalnym, ale i nieprzyjmującym odmowy gestem wręczyła mi mikrofon, mówiąc: „Niech pan ratuje imprezę”. Nie miałem wyboru. Odszedłem gdzieś na boczną ścieżkę, w zarośla, i tam, wyobrażając sobie, że mówię do grona przyjaciół, a nie do tłumu, zrobiłem, o co mnie poproszono. Jak się okazało, sprawiłem się na tyle dobrze, że w kolejnym roku ta sama pani dyrektor powierzyła mi funkcję spikera. Gdyby więc nie Bronek Malinowski, nigdy bym nie odkrył, że mogę być spikerem podczas imprez biegowych.

Od czasu tego spontanicznego komentatorskiego debiutu, który nastąpił w 2013 roku, do 29 czerwca 2022 roku (kiedy rozmawiamy), Łukasz Panfil poprowadził 463 imprezy sportowe. Początkowy dyskomfort okazał się niczym w porównaniu z przyjemnością wykorzystania gromadzonego przez 25 lat biegowego doświadczenia i ogromnej wiedzy: Przygotowywałem się do tej pracy od zawsze. Czynnie biegając, poznawałem to środowisko od wewnątrz, chłonąłem historie. Teraz to wszystko procentuje, daje mi pewną swobodę. Mój bohater ma na swoim komentatorskim koncie takie imprezy jak półmaraton w Poznaniu, maratony w Krakowie, Dębnie Łodzi, CITY TRAIL, GP Gdyni w Biegach Ulicznych i wiele, wiele innych, komentował w telewizji maraton w Wenecji. również  Bywa spikerem podczas zawodów lekkoatletycznych: Ale to zupełnie inna praca, komentarz jest bardziej stonowany, nie można wystrzelać się od razu. Jeśli na mityngu startuje 300 zawodników, o każdym powinienem coś wiedzieć i powiedzieć. W przypadku biegów masowych nie ma ani takiej potrzeby, ani możliwości.

Bez względu na to, kim są zawodnicy, jaką dyscyplinę uprawiają, jaki jest ich poziom zaawansowania, komentatorom towarzyszą podobne cele. Zadbać o komfort uczestników sportowej walki. Przekazać im wszystkie niezbędne informacje w najbardziej odpowiednim czasie: Ważna jest świadomość, ile mam tego antenowego czasu. 40 – 60 minut przed startem słucha mnie niewiele osób, a chwilę przed emocje i skupienie są ogromne. – mówi Łukasz. – Czasami trzeba łatać dziury, niwelować jakiś niespodziewany kryzys – dodaje Wojtek. Obu zależy na tym, by budować dobrą atmosferę. Uczynić zawodników głównymi bohaterami wydarzenia sportowego, a ich wyczyn sportowy niezapomnianym: Moment osiągnięcia mety wyzwala niezwykle szczere emocje Zawodnicy są w gigantycznej euforii. To autentyczne szaleństwo. Moim zadaniem jest to podkręcić, uwydatnić. Spowodować, że to będzie niezapomniane doświadczenie. – dopowiada Łukasz Panfil.

A nam, biegaczom, nie pozostaje chyba nic innego, jak… porządnie zawiązać buty do biegania, stanąć na starcie, wsłuchać się i… dać sobie szansę przeżycia tej biegowej euforii wraz z Łukaszem, Wojtkiem i innymi wspaniałymi głosami.

DO GÓRY