Ten tekst dedykujemy wszystkim w kryzysie czasu, motywacji i planowania. Biegaczom i nie tylko;). Tym, którzy mimo szczerych chęci, z jakichś powodów nie są w stanie zmobilizować się do treningu, a na buty do biegania, nawet jeśli to najnowszy model Brooks, patrzą z niepokojem i poczuciem winy (kasę wydałem, a nie biegam…). Wszystkim, których dopadają problemy z realizacją postawionych przed sobą celów i ogarnięciem własnego kalendarza. Spieszymy z pocieszeniem albo wyjaśnieniem. Być może lekarstwem na te bolączki okaże się… prokrastynacja? Zrozumienie, czym właściwie ona jest?
W Dniu Walki z Prokrastynacją rozmawiamy o niej z Klaudią Giese-Szczap – psycholożką, autorką książek – a przy okazji osobą bardzo aktywną sportowo (również biegowo – czasem bardziej, czasem mniej).
Redakcja: Klaudio, ponieważ tekst pojawi się na blogu związanym z bieganiem, uwiarygodnij się przed czytelnikami jako biegaczka;)
Klaudia Giese-Szczap: Biegaczką to bym się chyba nie nazwała, raczej po prostu osobą lubiącą aktywność, ruch. Teraz trochę mniej biegam (kolano daje mi się we znaki), a więcej maszeruję. Wstaję często- najczęściej latem o piątej rano i wyruszam na np. dziesięciokilometrowy spacer.
Myśl, że tego ruchu powinno być w moim życiu więcej, pojawiła się tuż po czterdziestce…
R: Jaka była twoja motywacja?
K.G.-Sz.: No wiesz, kondycję miałam wtedy zerową. Z samochodu przesiadałam się za biurko, zza biurka znów do samochodu i na kanapę. Uznałam, że coś muszę z tym zrobić. Mąż namówił mnie na marszobieg w rytmie: minuta biegu, cztery minuty marszu i znów bieg. Pomyślałam: co, ja nie dam rady biec jedną minutę? Musisz mi uwierzyć, że, to była jedna z najdłuższych minut w moim życiu! Ale się zaparłam, zaczęłam więcej trenować. Wtedy też w mojej szafce pojawiły się pierwsze profesjonalne buty do biegania wiadomej marki J.
Od sześciu lat bieganie jest w moim życiu coraz ważniejsze. Wystartowałam w pilskim półmaratonie (spełniłam swoje marzenie), w czasie pandemii – wirtualnie, bo tylko tak było to możliwe, zrobiłam w ten sposób koronę półmaratonów.
R: Utrzymanie motywacji do biegania w czasach pandemii przy braku zawodów to był prawdziwy wyczyn. A korony gratuluję, sama nie posiadam takiego osiągnięcia.
K.G.-Sz.: Dziękuję. Wprawdzie czasy nie były imponujące, ale nie zawsze chodzi o czasy. Zawody nigdy nie były dla mnie aż tak ważne… Czasy również…
R: Klaudio, Twoja droga do biegania była dość przejrzysta – od myśli, impulsu do realizacji. Nie lekceważyłaś swoich potrzeb, tylko sukcesywnie na nie odpowiadałaś. Nie zawsze jest to takie proste. I tu pojawia się magiczne słowo „prokrastynacja”, która podobno ma coś wspólnego z odkładaniem. Czym prokrastynacja tak naprawdę jest?
- G.-Sz.: Prokrastynacja to jest coś realnego, co rzeczywiście wielu osobom doskwiera. Nie wiem, czy jest zdefiniowana medycznie, ale istnieje. Możemy dla bezpieczeństwa określić ją jako pewną „przypadłość”. Polega na odkładaniu rzeczy na przysłowiowe „jutro”. A co odkładamy? Pierwsze, co przychodzi na myśl, to oczywiście obowiązki, te głównie odkładamy. Pojawia się przypuszczenie, że to coś „większego…”. Osoba odkładająca robi wiele rzeczy tylko po to, by … nie robić tego, co powinna :). Odwlekając, niejako skazujemy się na poczucie winy…
R: Z czego to odkładanie wynika?
- G.-Sz.: Prokrastynacja może wynikać z tego, jak funkcjonujemy, z naszej osobowości. Powodem może być też zła organizacja. Kolejny powód to sposób spostrzegania zadania- jeżeli uważamy je za trudne, to je odkładamy… Nie można nie wspomnieć o naszych przekonaniach- często zupełnie irracjonalnych… Jeżeli uznamy, że do czegoś się nie nadajemy to… odkładamy. Czasu możemy mieć nadmiar, ale zamiast robić coś pożytecznego, scrollujemy przez godzinę na fejsbuku… i nagle zaczyna być go za mało.
R: A nie jest to przypadkiem medialna i chwytliwa, ale w istocie nieco oszukańcza nazwa… pospolitego lenistwa?
- G.-Sz.: Nie, to nie o to chodzi. Prokrastynacja to stan, w którym ktoś myśli „nie daję rady”, „boję się zdania”, „nie jestem w stanie”, a nie – „nie chce mi się”. Różnica polega na tym najprościej mówiąc, że osoba, która prokrastynuje, wie, że to odkłada zadania i po prostu nie może się „przemóc”…Odczuwa wyrzuty wymienia – ma świadomość, że powinna, a jednak… Może być niekiedy symptomem depresji, a to szerszy temat.
Wracając do jej przyczyn, trudno je określić jednoznacznie. W grę wchodzi, jak mówiłam, osobowość, ale też nadmiar rzeczy, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć i wtedy zaczynamy odkładać. Może to być też efekt przyzwyczajenia do pewnego schematu postępowania, który kiedyś się sprawdzał, kiedyś zadziałał, przynosił ulgę, a teraz się za tobą ciągnie.
Prokrastynacja może stanowić konsekwencję nadmiaru planowania, nie tylko jego braku. Jeśli grafik jest zbyt napięty, kurczowe trzymanie się go bardziej zestresuje, niż pomoże. Zbyt duże poczucie obowiązku działa niekiedy jak blokada. Nawet gdy uda się zrealizować plan, to z niedociągnięciami, błędami. Zniknie gdzieś radość z tego, co się robi, nawet gdyby to była pasja, pojawią się natomiast drobne dolegliwości, niemożność wykonania zadania. Dlatego, jeżeli wiemy, że ”tak mamy”, warto planować, co i kiedy zrobimy, dawać sobie po małych etapach nagrody, dzielić zadanie na etapy… To pomaga…
R: Mówiąc o prokrastynacji, nie sposób nie wspomnieć o motywacji. Spotkałam się nawet z taką teorią, że ona wynika wręcz z niemożności utrzymania motywacji na odpowiednim poziomie.
Jeśli biegasz już jakiś czas, a od pewnego momentu nie masz z tego frajdy i choć marzysz o złamaniu godziny na dychę, nie potrafisz się zmotywować do treningu pod ten cel, warto zadać sobie pytanie, czy jest on na pewno twój… Czy ten cel chcesz TY osiągnąć, a może jednak nie…? Może nawet dobrze się z nim czujesz, podoba ci się sama idea, ale czy go przyjęłaś do siebie?
Cel musi być uwewnętrzniony, wówczas łatwiej nam utrzymać motywację. Łatwiej też wtedy dostrzec, kiedy ona „puszcza”, jakie stresory – a mamy ich wokół siebie całe mnóstwo – utrudniają nam realizację naszych zamierzeń.
R: Rozmawiamy o prokrastynacji w okolicach Dnia Walki z Prokrastynacją. Wyraźnie słyszę tu sugestię, że prokrastynacja w świecie, w którym trzeba być bardzo produktywnym, jest niepożądana….
- G.-Sz.: Prokrastynacja często utrudnia funkcjonowanie. Doświadczenie zawodowe i życiowe nauczyło mnie jednak, że niewiele rzeczy jest jest czarno-białych. Spójrzmy na prokrastynację inaczej. Nie jako przejaw niemocy, ale jak na pewną informację o nas samych… Niewykonanie planu to dla nas cenna informacja. To sygnał, że warto przemyśleć swoje priorytety. Inaczej je ustawić. Zastanowić się nad tym, czy wszystko jest ważne? Dlaczego akurat TO odkładam? Co ma większą wartość – spotkanie z koleżanką, wartościowy trening biegowy czy sprzątanie w domu, dla którego koniec końców rezygnujesz i ze spotkania, i z treningu? Czy jesteś świadoma tego, że koleżanka może nie dać ci drugiej szansy, a ciało wystawi rachunek za ten brak ruchu?
I wreszcie, dlaczego właśnie te aktywności odkładasz, a do innych podchodzisz bez zbędnego napięcia? Jakie okoliczności temu towarzyszą?
Nie traktując prokrastynacji jako zła, tylko przyglądając się sobie w jej „epizodach” możesz lepiej siebie zrozumieć, a w przyszłości uniknąć zarówno prokrastynacji, jak i „terroru” planowania.
R: Czy rozwiązaniem i swego rodzaju zabezpieczeniem przed jednym i drugim nie byłoby wypracowanie pewnych zdrowych nawyków?
K.G.- Sz.: Jeśli chodzi o nawyki, różne koncepcje psychologiczne różnie to definiują. Jedne mówią, że trzeba daną czynność powtarzać trzy tygodnie, by stała się nawykiem. Inne, że należy zrobić coś sto razy, by weszło w krew.
Warto rozpisać nawyki bardzo konkretnie. Nie „będę się ruszać”, a „codziennie wyjdę po kolacji na 10 minut na spacer”. Trzeba nasz mózg „nauczyć” pewnego funkcjonowania 🙂 Nie warto wypełniać dnia aktywnościami po brzegi, zostawić sobie margines swobody. Wybrać dwie, trzy rzeczy, o których wiesz na pewno, że je zrobisz. To już będzie sukces, a jeśli uda się więcej bez specjalnej „napinki” – to znak, że łapiesz równowagę.
No i oczywiście przyjrzeć się własnym możliwościom. Może odkładanie na przykład treningu biegowego wynika z nieodpowiedniej ich oceny? Może „nie jesteś w stanie” zmotywować się do biegania, bo dystans dziesięciu kilometrów, który chcesz przebiec, jest dla ciebie w tym momencie nieosiągalny, ale trzy kilometry pokonasz bez problemu. Nie chciej od siebie za dużo i nie wyolbrzymiaj porażek. Kawałek ciasta zjedzony podczas diety nie musi być, wbrew temu, co twierdzą niektóre medialne trenerki, jej końcem, lecz oznaką, że musisz złagodzić wobec siebie oczekiwania. Tylko po to, by w nich wytrwać.
R: Czy w ten sposób osiągnę dobrostan – bo tak chyba można rozumieć pojęcie „wellbeing”?
K.G.-Sz.: Wellbeing to dokładnie dobre samopoczucie, dobrostan. Przekonanie, że jest ci dobrze w danym momencie. Że zatroszczyłaś się o siebie w sposób odpowiedni. Odczuwasz radość, zadowolenie. Uważasz się za osobę kompetentną, wartościowa- równie ważną co inni. Potrafisz dbać o siebie w nie egoistyczny sposób, nie stawiając siebie na pierwszym miejscu, lecz na równi z innymi. Że czerpiesz radość z wyzwań, które sama sobie postawiłaś i dzięki temu możesz zarażać energia innych.
A tego stanu, myślę, nie osiąga się walcząc ze sobą, tylko lepiej siebie rozumiejąc.